BOŻE NARODZENIE

28 sierpnia 2011, aktualizacja: 28 sierpnia 2015 | Autor: Przywory

Boże Narodzenie

W Polsce Boże Narodzenie zostało wprowadzone do kalendarza Kościelnego w X w. W związku z dawnymi obyczajami święto to czasem jest jeszcze nazywane Godami.

Cały cykl świąteczny obejmuje uroczyste dni Bożego Narodzenia poprzedzone Wigilią oraz Nowy Rok, święto Trzech Króli oraz sześć niedziel po Trzech Królach wraz ze świętem Matki Boskiej Gromnicznej. Przygotowania do Godów trwają dużo wcześniej i obejmują robienie porządków wokół obejścia oraz wewnątrz domu i budynków gospodarczych, a także sprawianie zakupów. Dawniej do powszechnych praktyk należało również świniobicie.

Wigilia (łac. Wigilia-czuwać) nierozerwalnie był związany z motywem czuwania i przygotowywania się do święta. Obrzęd ten zachował się do czasów współczesnych. Na pocz. XX w. utrzymywał się w wielu wsiach zwyczaj wspólnych modlitw w kościele, w oczekiwaniu na pasterkę.

Wigilia obfitowała w różne wierzenia i zabiegi magiczne mające na celu zapewnienie sobie i rodzinie zdrowia, pomyślności i wszelkich korzyści, a także przychylności losu i dobrej wegetacji rolnej.

Wigilii przypisywano znaczenie symboliczne – za symboliczne uznawano sposób zachowania się, a nawet gesty. Odzwierciedlały to również przysłowia, np.: „Jakiś w Wigilię, takiś cały rok”, „Kto oberwie we Wigilie, tyn bedzie bity cały rok” itp. Dlatego też dzieci starały się być w tym dniu posłuszne, aby nie zasłużyć na karę, bo tak mogłoby być cały następny rok.

W Wigilię należało wstać wcześnie, ale nie powinno się nikogo budzić, ponieważ każdy powinien obudzić się sam. Rano śpieszono na ostatnie roraty, a przestrzeganie punktualności w tym dniu było aż przesadne. Starano się również nic nie pożyczać, aby nie robić tego w nowym roku i aby nie wynieść szczęścia z domu. Nie wolno było rąbać drewna, gdyż cały rok bolałaby głowa, ani nie wbijać gwoździ, aby zęby nie bolały. W Wigilię nie należy prać ani wieszać bielizny jak też podejmować się większych prac gospodarskich, przestrzegano również zakazu hałasowania w tym dniu.

Cały dzień wigilijny od wczesnego rana przebiega wśród przygotowań świątecznych, a przede wszystkim przygotowania uroczystej wieczerzy. Na wsi mężczyzni kończą drobniejsze prace gospodarcze, robią zapasy świąteczne dla inwentarza i porządkują obejście. Kobiety zajęte są głównie przygotowaniem wieczerzy i pożywienia na dwa dni świąt, ponieważ właśnie na nich spoczywał obowiązek wykonania wszystkich innych prac kuchennych i domowych, po to, aby przez dwa dni świąteczne nie trzeba było ani sprzątać, ani gotować, i żeby niczego nie zabrakło. Tradycja jeszcze sprzed I wojny pozwalała w święta jedynie odgrzewać potrawy, lecz ich nie gotować.

Zwyczaj strzelania z biczów.

Jeszcze na pocz. XX w. w niektórych wsiach śląskich praktykowany był zwyczaj strzelania przed wieczerzą wigilijną z biczów, który utrzymywał się głównie we dworach i dużych majątkach. W godzinach popołudniowych schodzili się przed dworami synowie gospodarscy i służba z całej wsi i strzelali z biczów – karwaczy na wiwat. Strzelaninie tej przypatrywał się dziedzic z rodziną, a zapłatą za wiwat był datek pieniężny. Następnie parobcy udawali się przed probostwo i tam również strzelali na wiwat, za co od proboszcza otrzymywali na piwo. Chłopcy strzelali potem na trzech lub czterech krańcach wsi, po czym szli na wieczerzę.

Wieczerza wigilijna

Do wieczerzy należało przygotować siebie, jak i izbę oraz stół. Domownicy musieli być umyci, uczesani i odświętnie ubrani – wierzono, że bez szczęścia będzie ten, kto do wieczerzy zasiądzie brudny.

Wieczerzę spożywano w kuchni lub izbie, a do kolacji zasiadała całą rodzina i służba, jeśli taka była zatrudniona w gospodarstwie. Wieczerza przebiega w uroczystym i poważnym nastroju, w wielu rodzinach obowiązywało milczenie i skupienie „żeby rodzina szanowała się i nie kłóciła cały rok”.

Na Śląsku istniała różna tradycja przyjmowania gości w wigilię. Jedni zabiegali o obecność kogoś obcego, inni zamykali drzwi na klucz, aby nie sprowadzić na dom nieszczęścia. Wystrzeganie się obcego było zwyczajem bardziej rozpowszechnionym.

Stół musiał być przygotowany przed rozpoczęciem wieczerzy, wierzono bowiem, że wszystko co potrzebne powinno stać na stole, aby ani gospodyni ani nikt inny nie musiał wstawać od stołu podczas jedzenia., w przeciwnym razie rodzinę czekało nieszczęście, a nawet śmierć.

Momentem, od którego rozpoczynano wieczerzę było ukazanie się pierwszej gwiazdki. Przed przystąpieniem do wieczerzy odmawiano modlitwy „Ojcze nasz” bądź „Anioł Pański”.

Ważną chwilą było łamanie się opłatkiem. Życzono sobie wtedy „pomyślności, zdrowia i błogosławieństwa bożego”, przepraszano za krzywdy za ” złe słowa i złości”. ZwyczajŁamania się opłatkiem wywodzi się jeszcze z czasów pogańskich, kiedy dzieleno się pieczywem obrzędowym, kościół zaś nadał temu zwyczajowi sens chrześcijański. Opłatek był symbolem jedności i zgody w rodzinie – powszechne było przekonanie, że „kto w wilię z drugim dzieli się opłatkiem, ten nigdzie nie zaginie”.

Wieczerza wigilijna, do której wszyscy siadali głodni po całodziennym poście składała, sie z kilku dań. Liczba potraw była rożna – jedni sądzili, że powinno ich być 7 lub 9, inni, że dwanaście, czyli tyle ilu było apostołów. Stół nakryty był czystym obrusem, pod który wkładano siano, a w rogach izby ustawiano snopy.

Jako pierwszą podawano zupę, na Opolszczyźnie często grochową, a dla dzieci podawano słodka zupę migdałową. w miejsce zupy lub jako drugie danie podawano siemieniotkę i moczkę.

Siemieniotka czyli konopionka była przygotowywana już w przeddzień wigilii, ponieważ należało wcześniej zemleć kaszę jaglaną na mąkę. Szykując siemieniotkę najpierw gotowano ziarna konopi, potem ziarno tłuczono i przecierano z wodą nawet pięciokrotnie. Konopną polewkę stawiano na piecu, zasypywano zmieloną kaszą jaglaną i gotowano. Na talerz nakładano ugotowaną na sypko kaszę tatarczną (odmiana kaszy gryczanej) i zalewano gorącą siemieniotką. W ten sposób na talerzu „spotykały się” ziarna prosa, tatarki i konopi, które miały siłę magiczną i wróżyły powodzenie.

Moczka – mocka, mouczka – jest obok siemieniotki jedną z najstarszych śląskich wigilijnych potraw obrzędowych. Pierwotnie był to gęsty sos na zasmażce z dodatkiem czosnku, gruszki, grzybów, piernika, pasternaku i in. Moczkę podawano do klusek jęczmiennych albo śląskich. Spotyka się kilka odmian moczki – śliwkową, powidłową, gruszkową, jagodową, krzonową, tj. chrzanową, grzybową, koprową, piernikową, która jest najbardziej lubianą do dziś.

Najbardziej oczekiwaną potrawą wigilijną były makówki, czyli bułki moczone w słodkim mleku wymieszane z miodem i tartym makiem, z czasem wzbogacane innymi dodatkami : orzechami, rodzynkami, migdałami.

Wróżby wigilijne

Resztki i okruszki z wigilijnego stołu podawano bydłu lub zakopywano w ogrodzie lub rozrzucano po polach, nigdy jednak nie wyrzucano do śmietnika. Szczególną uwagę wykazywano wobec bydła – dawanie opłatka krowom wskazywało na znaczenie, jakie chłop przywiązywał do żywego inwentarza.

Spośród zwierząt hodowanych w gospodarstwie wyróżniano w wieczór wigilijny ponad to psa, koguta, gąsiora i kaczora. Dawano im kawałek chleba z czosnkiem, aby każdy z nich dobrze pilnował domostwa i aby byli czujni i zdrowi.

Również po wieczerzy na całym Śląsku stosowany był zwyczaj obwiązywania drzewek owocowych (słomą, którą uprzedni zaścielano stół lub jeden ze snopów), aby lepiej owocowały.

Najobszerniejszy zespół wróżb dotyczył przyszłości, szczęścia, zdrowia, długości życia:

– spod obrusa wyciągano źdźbło siana i z jego długości wróżono długość życia,

– przed udaniem się na spoczynek gospodyni napełniała łupiny orzechowe solą – każda łupina przeznaczona była dla jednego członka rodziny. Jeśli nazajutrz w którejś łupinie sól była roztopiona, wróżyło to śmierć tego, komu łupina była przypisana.

Na różne sposoby wróżono, czy zagrodę czeka błogosławieństwo, czy klęski żywiołowe:

– stawiano rzędem cztery garnki dnem do góry, a pod garnkami chowano: pieniądz, kromkę chleba, kawałek węgla i czepek, które oznaczały odpowiednio: wiele pieniędzy, nie zaznanie biedy, śmierć i zamążpójście, w zależności od tego, który garnek się wybrało.

– w miednicy puszczano łupinę orzecha – jeśli łupina pływała blisko brzegu znaczyło to, że dana osoba będzie przebywać w domu, a gdy pływała na środku, że będzie podróżować.

– wierzono, że sen z nocy wigilijnej spełni się do następnej Wigilii.

Rozpowszechnione były wróżby matrymonialne, dzięki którym dziewczęta miały nadzieję dowiedzieć się wszystkiego o swoim przyszłym zamążpójściu:

-najczęstsze było zamiatanie izby na opak, tj. od drzwi ku oknom, a śmieci należało wyrzucić za płot i słuchiwać, skąd dobiegnie głos psa, ponieważ stamtąd miał nadejść kawaler

– potrząsanie płotem i wymawianie formuły: „trzęsę cię płotku, skąd przyjdziesz chłopku?”, wtedy również nasłuchiwano szczekania psa, które wskazywało skąd ma nadść narzeczony

– dobrą wróżba było ustawienie się rzuconego przez ramię buta czubkiem do drzwi

– liczenie przyniesionych do izby drewek – parzysta liczba wskazywała życie w parze

– umieszczenie na progu izby kości – której dziewczyny kość najpierw pochwycił pies,ta pierwsza miała iść za mąż

Część z wróżb wigilijnych dot. zamążpójśczi była więc podobna do andrzejkowych.

Tradycja nakazywała obowiązkowe uczestniczenie w pasterce. Zapewniano sobie w ten sposób szczęście osobiste w nowym roku. Drogę na pasterkę oświetlano sobie smolnymi szczapami, każdy jednak winien był iść osobno i w skupieniu, a nie w gromadzie. Starano się nie przyjść jako ostatni na nabożeństwo, aby nie być uznanym za zmorę. Złą wróżbą był upadek w drodze do kościoła. Kto pierwszy wracał z pasterki, ten pierwszy miał ukończyć żniwa, a dla panien była to wróżba matrymonialna.

Choinka

Strojenie choinki na Boże Narodzenie nie zawsze było tak rozpowszechnione na Śląsku, jak obecnie. Nie sposób dokładnie ustalić genezy, etapów rozwoju i czasu przyjmowania się choinki. Podobnie jak w całum kraju na Śląsku drzewko znane jest w dwóch postaciach:

– drzewko lub jego wierzchołek zwisające u powały szczytem do dołu

– drzewko stojące na podłodze lub stole

Pierwsza postać drzewka wiązana jest z prastarą, pogańską tradycją ludową i kultem zielonego drzewa – symbolu życiodajnej siły, zdrowia, szczęścia i urodzaju.

Na wsi śląskiej choinka pojawiła się na przełomie XIX/XX w. i na początku nie została powszechnie zaaprobowana. Najwcześniej przyjęła się u bogatych chłopów. Jeszcze w latach 30-tych niektórzy nawoływali do porzucenia „protestanckiego, świeckiego i obcego” zwyczaju stawiania choinki wigilijnej. Ale stawianie i strojenie choinki było już wtedy zwyczajem powszechnym.

Choinka dawniej ubierana była ozdobami wykonanymi własnoręcznie – kolorowymi łańcuchami z bibułki i ciętych słomek, papierowymi aniołkami, mikołajami, świeczkami. Wieszano owoce mające zapewnić urodzaj: jabłka i orzechy oraz słodycze: pierniki, ciasta własnego wypieku, cukierki.

Różny był okres trzymania choinki – najczęściej do Trzech Króli, choć niektórzy trzymali ją do Matki Boskiej Gromnicznej.

Żłóbek

Zanim choinka rozpowszechniła się, na wsi śląskiej dużą popularnością cieszył się tzw. żłobek – szopka. Dla domu wykonywali ją starsi członkowie rodziny, bogatsi zamawiali żłobek u stolarzy, a dla kościoła szopki budowali wiejscy artyści.

Konstrukcja szopki jest bardzo prosta, swoim wyglądem przypominała szopę, szałas pasterski lub grotę górską. W środku ustawiane były figurki Matki Boskiej, św. Józefa , żłobek z Dzieciątkiem, a obok wół i osiołek. Dodawano też figurki pasterzy, Trzech Króli, na druciku wisiał aniołek, a najwięcej było baranków.